wtorek, 1 listopada 2022

Morderstwo w Halloween - sprawa Nimy Louise Carter (i kilku innych dzieci)

 Cześć! Mam nadzieję, że miło minęło Wam Halloween oraz Święto Zmarłych. Ja muszę przyznać, że rodzinny klimat zagościł u mnie na ostatnie kilka dni i świetnie się bawiłam! :) Jednak Halloween oznacza również mroczny i straszny nastrój. Stwierdziłam więc, że Halloweenowa sprawa kryminalna wprowadzi nas w ten nastrój jeszcze bardziej. Ostrzegam tylko, że sprawa może być zbyt okrutna dla niektórych bardziej wrażliwych lub młodych osób. Ta historia dotyczy śmierci małego dziecka. Jeśli jednak postanowicie dalej czytać - to bardzo się cieszę i życzę miłej lektury! :)

Nima Louise Carter urodziła się 23 marca 1976 roku. Mieszkała w mieście Lawton w Oklahomie w USA. Cała sprawa rozgrywała się w samo Halloween (31 października) 1977 roku. Dziewczynka została właśnie włożona do łóżeczka przez rodziców - George'a i Rose Carterów. Po pewnym czasie zaczęła płakać, ale rodzice nie zareagowali, ponieważ jak twierdzili dziewczynka często płakała i najlepszą metodą było po prostu dać jej czas, aby sama się uspokoiła. Zazwyczaj nastawało to po około 15 minutach i tym razem nie wydawało się, że sytuacja odbiegała od normy. Rodzice nie zajrzeli już do pokoju dziewczynki tego wieczora i to był błąd. Nie wiedzieli, że rano gdy się obudzą nie zastaną córeczki w łóżku. Matka Nimy weszła rano do pokoju i zaczęła szukać córki po całym domu miejąc jednak bardzo złe przeczucia. Nima jakby rozpłynęła się w powietrzu, nigdzie nie było nawet śladów włamania, okna były zamknięte, nie było żadnych śladów butów czy krwi widocznych gołym okiem, wszystko wydało się być w jak największym porządku. Rodzice natychmiast wezwali policję. Po przeanalizowaniu sprawy szybko nasunęła się teoria, że porywacz spędził w domu więcej czasu niż domownicy mogli przypuszczać. W pokoju dziecka znajdowała się obszerna szafa, do której mógł zmieścić się przeciętny dorosły człowiek. Prawdopodobnie już tego wieczora gdy córkę utulano do snu porywacz obserwował wszystko ze swej kryjówki. Inna teoria mówiła o tym, że dziewczynce stała się jakaś krzywda i rodzice są odpowiedzialni za fingowanie porwania, żeby uniknąć odpowiedzialności. Rose i George'a przesłuchiwano przez ponad 8 godzin bez przerwy. Taki zabieg ma na celu zmęczenie potencjalnego sprawcy, żeby powiedział prawdę chcąc w końcu zaznać odpoczynku i spokoju. Jednak w tym wypadku takie działanie nie powiodło się. Rodzice Nimy zostali również poddani badaniom wariografem (wykrywaczem kłamstw) i przeszli test pomyślnie, co sprawiło, że przestali być podejrzanymi. Jednak badania wariografem nie mogą być podstawą do ostatecznego sądu, ponieważ maszyna również może się pomylić i często dochodzi do wyników niejednoznacznych, gdzie nie da się określić czy podejrzany kłamie czy jednak mówi prawdę.

Małżeństwo złożyło również pewne niepokojące zeznania. Dwa miesiące przed porwaniem pies rodziny został otruty. Parę dni później doszło do dewastacji domu. Jednak George i Rose nie wiedzieli kto mógł ich tak bardzo nienawidzić i skrzywdzić ich rodzinę. Policja zaczęła się przyglądać bliskim i znajomym rodziców, którzy mogli znać dobrze dom, wszelkie kryjówki i możliwości dostania się do domu lub wyjścia z niego. Miałoby to najwięcej sensu gdyby za sprawę zaginięcia odpowiadał ktoś z bliskiego otoczenia rodziny. Jednak szybko okazało się to bezskuteczne i policja wróciła do punktu wyjścia.

Miesiąc później nastąpił jednak przełom w sprawie. Pewne dzieci bawiły się w okolicy opuszczonego budynku, w którym znajdowała się... lodówka. Zwyczajna lodówka. Jednak to, co znalazło się w środku mroziło krew w żyłach. W lodówce dzieci znalazły ciało 19miesięcznej Nimy. Rodzice byli zrozpaczeni. Policja natychmiast zaczęła badać wszystkie możliwe detale sprawy. Szybko zorientowano się, że morderstwo może być ściśle związane z innym incydentem, do którego doszło około rok wcześniej. 8 kwietnia 1976 roku bliźniaczki Mary i Augustine Carpitcher zaginęły. One również pochodziły z Oklahomy i RÓWNIEŻ zostały znalezione w opuszczonym domu, RÓWNIEŻ w lodówce. Jedna z dziewczynek była żywa, druga niestety zmarła. Na ciele żyjącej wciąż Mary znaleziono ślady zębów dorosłego człowieka. Dziewczynka była jedynym źródłem informacji dla policji. Mała Mary była przerażona, lecz opowiedziała ile tylko mogła. Podejrzaną natychmiast stała się Jacqueline Rubido. Miała zaledwie 16 lat, lecz była opiekunką bliźniaczek i najprawdopodobniej ich okrutną oprawczynią. Ta sama dziewczyna opiekowała się rok później Nimą! Sprawa NIE mogła być zwykłym przypadkiem. Zniknięcie Nimy było wprost identyczną sytuacją, tylko nastąpiło w innym roku.

Na początku nastoletnia opiekunka była bardzo pomocna w poszukiwaniach. Sprawiała wrażenie bardzo przejętej. Utrzymywała, że na chwilę rozproszyła się podczas opieki nad bliźniaczkami, po czym te już zniknęły jej z oczu. Jacqueline wzbudzała zaufanie i świetnie zmanipulowała służbami policji. Mimo zeznań 3letniej Mary Carpitcher, policja nie była przekonana o winie młodej kobiety. Z jednej strony tak małe dzieci często bywają bardziej szczere niż inni, dorośli ludzie, ale  drugiej strony - ciężko uwierzyć małemu dziecku, które mogło się pomylić. Dziewczynka mogła nie zrozumieć o co pytają funkcjonariusze lub była bardzo oszołomiona i nie były świadoma tego, co mówi. Poza tym nie posiadano żadnych dowodów fizycznych na winę Jacqueline, która twierdziła że jest niewinna.

Ślady zębów na ciele Mary stanowiły jednak niezwykle cenną poszlakę, która w każdej chwili mogła stać się dowodem w sprawie, gdyby nie to, że w tamtych czasach prawdopodobnie nie istniały odpowiednie metody, aby zbadać taki ślad. Jacqueline oczyszczono więc z zarzutów i dalej mogła ona nawet wykonywać swój zawód! Wydawało się to absurdalne, ale nikt nie mógł nic udowodnić dziewczynie, która sprawiała wrażenie naprawdę dobrej osoby.

Co ciekawe, możliwe, że Jacqueline stanęłaby przed sądem, gdyby nie postępowanie sąsiadki rodziny Carpitcherów. Owa kobieta zgłosiła się na policję dopiero znacznie później twierdząc, że widziała jak opiekunka ciągnęła bliźniaczki które krzyczały i wyrywały się. Jednak sąsiadka nie zareagowała, ponieważ sądziła, że opiekunka zabiera je np. do dentysty, a dziewczynki zwyczajnie się buntują, jak to czasem robią małe dzieci. Gdyby to wyszło na jaw wcześniej, nie tylko słowo trzylatki byłoby przeciwko opiekunce, ale również byłoby to słowo dorosłej osoby, której można bardziej ufać niż dziecku. Mimo, że bierne zachowanie kobiety doprowadziło do tragedii i cierpienia obu rodzin, Jacqueline i tak była już na celowniku policji. Gdy Mary Carpitcher miała już 6 lat, Jacqueline wreszcie stanęła przed sądem, niestety tylko w sprawie bliźniaczek, ponieważ nie było żadnych fizycznych poszlak i dowodów w sprawie Nimy Louise Carter. Na szczęście sprawiedliwość dosięgnęła kobietę i skazano ją na dożywocie. Nigdy nie okazała skruchy i nie przyznała się do winy. George Carter twierdzi, że nie ma pewności co do winy Jacqueline, ponieważ teoretycznie nie ma żadnych dowodów na to, a ona sama nie przyznała się do żadnej z zarzuconych zbrodni. Jednak nie wyklucza jej winy. Teoretycznie kobieta odpowiedziała za swoje czyny, ale jednak tak naprawdę nigdy nie chodziło o sprawę Nimy, a jedynie o sprawę bliźniaczek. Morderstwo 19miesięcznej dziewczynki tak naprawdę zostaje nierozwiązane do dziś. Prawdopodobieństwo, że wina leży po stronie Jacqueline Rubido jest ogromne, ale... nigdy nie ma pewności...

Źródło zdjęć: strona internetowa The Mirror



Film "Śmierć Na Nilu" - czy warto obejrzeć?

 Jako osoba która interesuje się tematyką kryminalną od około 2 lat, myślę że mogę wypowiedzieć się na temat filmu, który został zrealizowan...